30 stycznia 2016

PARQUE NACIONAL DE TIMANFAYA

Wybierając się na Lanzarote musisz mieć świadomość, że na tym hiszpańskim kawałku ziemi nie znajdziesz bujnych, zielonych trawników oraz gąszczu tropikalnej roślinności. 
Jak już wiecie, jest to wyspa powstała z erupcji wulkanicznej, całościowo pokryta lawą (nie licząc piaszczystych plaż i asfaltu:) ). Taki krajobraz sprawia, że to miejsce jest piękne, inspirujące, melancholijne i przede wszystkim jedyne w swoim rodzaju. Przypomina nam o zaskakującej potędze i nieprzewidywalności natury; zachęca nie tylko do beztroskiego relaksu, ale i poważnej refleksji...


"Pierwszego września 1730 r. między 9.00 a 10.00 wieczorem ziemia nagle się otworzyła... 
Z jej wnętrza wynurzyła się potężna góra, z której szczytu wydobywały się płomienie"


Jest to fragment z pamiętnika księdza Andres'a Lorenzo Curbelo, opisujący pierwsze dni erupcji wulkanicznych na tej właśnie wyspie.

Jak podają różne źródła, w latach 1730-1736, 25 wulkanów codziennie wyrzucało lawę, zalewało (do tamtej pory) żyzne połacie ziem i zmusiło wielu mieszkańców południowej części wyspy do desperackiej ucieczki nie tylko na północ, ale także na  inne islas. 
Do kolejnej erupcji doszło jeszcze w 1824 roku. 




W 1974 r. dzięki staraniom Manrique (niesamowity artysta lokalny, który odmienił całą wyspę; na jego osobę poświęcę cały jeden wpis, bo warto!), zalany lawą teren o powierzchni ponad 5 tys. hektarów przekształcono w Parque Nacional de Timanfaya. W 1993 roku UNESCO uznało park za rezerwat biosfery. Symbolem tego lokalnego dziedzictwa stał się zaprojektowany przez Manrique "Diablo de Timanfaya" (diabeł z Timanfaya).



Przed "stworzeniem" tego wpisu zastanawiałam się jakich użyć słów, aby opisać zastany tam krajobraz. "Diabelski, dramatyczny, ognisty, przerażający, poważny, nostalgiczny, zapierający dech w piersiach..." To tylko kilka przymiotników, jakich można użyć w odniesieniu do całości, nic jednak nie jest w stanie opisać jego wyjątkowości; najlepiej zobaczyć to miejsce na własne oczy, ponieważ nie przypomina ono żadnego innego, a wrażenie jakie pozostawia,towarzyszyć nam będzie przez całe życie, ilekroć tylko myślami powrócimy do tego zakątka. 

Parque Nacional de Timanfaya nie bez przyczyny nazywa się potocznie Górami Ognia (Mantanas del Fuego). W pierwszej części parku znajduje się kilka kraterów pozostałych po wulkanach aktywnych w XVIII w. i to właśnie tam możemy poczuć prawdziwość tej potocznej nazwy - kamienie znajdujące się kilka centymetrów pod ziemią siegają do 100 st. C, a w niższych partiach temperatura dochodzi nawet do 600. 



Pracownicy Gór Ognia za każdym razem prezentują turystom ową temperaturę, wsypując na nasze dłonie drobny żwir, który jest niezwykle gorący. Zwiedzający mają także szansę zobaczyć jak pracownicy wrzucają suche gałęzie lub siano do niewielkiego dołka w ziemi i te samoistnie zajmują się ogniem, a woda wlana wgłąb ziemi po kilku sekundach wystrzela jak gejzer.  




Na temat tych efektów krążą dwie opinie - wulkanolodzy są zdania, że pod powierzchnią ziemi nadal drzemie ocean gorącej lawy, pozostali zaś uważają, że jest to sprawka diabła z Timanfaya ... :)



Już wjeżdżając na teren parku zaskoczyć nas może różnorodność kolorów. Wydawać by się mogło, że nie zobaczymy tutaj nic ciekawego, kolorowego, a wszystko będzie szaro-czarne. Jednak oprócz szarości pojawiają się brązy i intensywne czerwienie. Na roślinność i faunę nie ma jednak co liczyć.




Przy wejściu do parku, na jednym ze stożków wulkanicznych Manrique zaprojektował punkt widokowy oraz restaurację El Diablo (a jakżeby inaczej), która serwuje dania z grilla ogrzewanego przez ciepło wulkaniczne.




Park można zwiedzać tylko autobusem, w specjalnie zorganizowanych wycieczkach. Musimy być jednak przygotowani na całkowity zakaz wychodzenia z autobusu. Osobom z chorobą lokomocyjną radzę porządnie się zastanowić, gdyż trasa całej wycieczki jest kręta, górzysta i baaardzo wąska. 



Ciekawym i odważnym pomysłem na zobaczenie niewielkiej części parku może być Ruta de los Camellos - przejażdżki na wielbłądach. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz