16 maja 2016

VIVA LA PASTA

W oto taki sposób doczekaliśmy się mocno włoskiego wpisu, bo cóż najbardziej kojarzy się z Italią? Oczywiście makarony! ;)
Szczerze mówiąc, planując ten wpis nie spodziewałam się ogromu informacji, jakie będę chciała Wam przekazać. Oczywiście wpis muszę podzielić na kilka części, więc dzisiaj wstępnie, kilka najważniejszych i ciekawych informacji o makaronach.


Zauważyłam, że w Polsce często kojarzymy makaron z daniem czasochłonnym i wykwintnym, jednak odnosząc się do tradycyjnej, domowej kuchni włoskiej - nic bardziej mylnego.
Włosi bardzo cenią sobie dania makaronowe właśnie za ich prostotę, szybkość i różnorodność w przygotowaniu. Prawdziwe włoskie pasty nie wymagają tuzina składników i doświadczenia na poziomie szefa kuchni pięciogwiazdkowej restauracji. Żeby jednak danie się udało i wszystkich zachwycało swoim smakiem, no cóż… musimy wykorzystać odpowiedniej jakości składniki (wybierać makarony te naprawdę dobre!) i zapoznać się z kilkoma informacjami na temat włoskiej pasty.


Istnieją setki gatunków makaronów i nieustannie powstają nowe odmiany. Pasta secca wytwarzana jest z kaszy manny i wody, pasta all'uova z mąki pszennej i jajek.
 Ba! Włosi mają nawet kilka nazw pasty, zależnie od dania: Pasta colorata (kolorowy makaron), pasta ripiena (nadziewany), pastina (mały, drobny makaron używany do zup), pastasciutta (makaron z sosem), pasta in brodo (makaron gotowany w rosole i razem z nim serwowany), pasta alla norma, etc. Oczywiście nie wspomnę już o nazwach makaronu typu spaghetti, farfalle, fusilli, penne itd. Początkowo idzie się w tym wszystkim pogubić ;)

Kiedy jeść makaron?
Włosi praktycznie zawsze i chętnie znajdą czas na talerz pełen makaronu. Co prawda nie przedstawiałam Wam jeszcze specyfiki włoskich posiłków, składających się zarówno na obiad, jak i na kolację z przystawki, pierwszego dania (i tutaj królują nasze makarony) oraz drugiego dania... Tak więc w ciągu dnia Włosi mają przynajmniej dwie okazje, by sięgnąć po makaron, choć nie tylko on może stanowić pierwsze danie.

Jaki i z czym jeść makaron?
Dla Włochów to rzecz zasadnicza. Uważają na przykład, że spaghetti z sosem pomidorowym to zupełnie coś innego niż np. kokardki z identycznym sosem.
Warto pamiętać, że sosy o płynnej konsystencji lepiej wiążą się z makaronem krótkim o urozmaiconej formie, a zawiesiste dobrze łączą się z długim i gładkim. Dlatego też, np. pasta carbonara (bez śmietany!!!) zawsze będzie podana ze spaghetti albo tagliatelle. I jeszcze jedna ważna wskazówka, o której my często zapominamy - sosy są tylko dodatkiem do pasty, toteż makaron powinien być pokryty sosem, a nie po nim spływać, a my mamy zarówno czuć smak sosu, jak i makaronu. 
Makarony podajemy na ciepło, przygotowane zawsze na świeżo (nie uprzednio ugotowany i odgrzany z sosem!!!), makaron odcedzamy ale nie płuczemy go wodą, szybko mieszamy z sosem i podajemy.
Oto cały sekret makaronowego dekalogu serwowania.



PS. W następnym wpisie powrócimy do tematu lasagne, przypomnę Wam mój "genialny, tradycyjny" przepis, oraz opiszę jak można przygotować te wielkie płaty makarony nie uszkadzając ich. So stay tunned! ;)

28 kwietnia 2016

IDIOMY WŁOSKIE Z CZASOWNIKIEM "AVERE"

Moi Drodzy, minął już ponad tydzień od ostatniego wpisu, więc najwyższy czas na nowy:) Tym razem będzie to wpis z serii językowej. Choć idiomy kojarzą mi się ze szkolnymi lekcjami języka angielskiego, to temat ten darzę wielką sympatią. Dlaczego? W wielkim skrócie myślowym - mówisz jedno, a myślisz drugie; a tak na poważnie wplatając w swoją wypowiedź idiom, możemy pochwalić się swoją znajomością (czyt. zaimponować rozmówcy) i uniknąć wpadki językowej. 

Oto przykłady ciekawych, włoskich idiomów z czasownikiem "avere" (czyli mieć), które udało mi się specjalnie dla Was zebrać:

1. Avere coscienza pulita – mieć czyste sumienie (dosł. mieć czystą świadomość) 

2. Avere il diavolo addosso – mieć robaki w tyłku (dosł. mieć na sobie diabła)

3. Avere il tatto di un elefante – nie mieć zupełnie taktu (dosł mieć takt słonia)

4. Avere l’acqua alla gola – mieć nóż na gardle (dosł. mieć wodę w gardle) 

5. Avere la testa a posto – mieć głowę na karku (dosł. mieć głowę na miejscu) 

6. Avere le mani di burro – mieć dziurawe ręce (dosł. mieć ręce z masła)

7. Avere le ali ai piedi - dodać komuś skrzydeł (dosł. mieć skrzydła na nogach)

8. Avere del fegato - mieć  iskrę (dosł. mieć wątrobę)

9. Avere il granchio al borsellino - mieć węża w kieszeni (dosł. mieć kraba w torebce)

10. Avere paglia in becco - mieć buzię na kłódkę (dosł. mieć słomę w dziubie) 

11. Avere culo - być szczęściarzem (dosł. mieć tyłek) 

12. Avere il cervello come le acciughe - być głupim jak but (dosł. mieć mózg jak anchois)

13. Avere la luna storta - mieć zły dzień (dosł. mieć krzywy księżyc)

14. Avere la puzza sotto il naso - być wyniosłym (dosł. mieć smród pod nosem)

15. Avere la scimmia sulla spalla - być pod wpływem narkotyków (dosł. mieć małpę na ramieniu)

Wczoraj, dzięki uprzejmości kilku osób dowiedziałam się, że idiomów z samym czasownikiem "avere" jest jednak znaaacznie więcej (aż sama się zdziwiłam, że może ich być tak dużo! ;)) - na pewno jest to temat, do którego jeszcze wrócę. 

17 kwietnia 2016

LORENZO FRAGOLA

Dzisiejszy wpis z serii muzycznej chciałabym poświęcić młodemu artyście, aktywnie działającemu na scenie muzycznej od dwóch lat. O tej "świeżynce muzycznej", zrobiło się głośno po wygraniu 8. edycji włoskiego show X Factor. Artysta świeży, nowy, ale za to z przemyślanym repertuarem i sensownymi tekstami - za to go lubię! 
Fragola  nie ogranicza się tylko i wyłącznie do wykonywania utworów w języku ojczystym. Tworzy również w języku angielskim - to jego kolejny plus. 
Specjalnie dla Was wybrałam dziesiątkę moim zdaniem najlepszych jego utworów.
 Panie i Panowie, przed Państwem Lorenzo Fragola! Posłuchajcie! 


"Siamo uguali"

"Infinite volte"

"The reason why"

"Luce che entra"


"Qualsiasi Cosa, Tutto"

"Zero Gravity: Countdown 1"

"Sospeso"

"The rest"

"# fuori c'e' il sole"

"Distante"


9 kwietnia 2016

FUNDACION DE CESAR MANRIQUE

Pamiętacie jeden z moich ostatnich wpisów podróżniczych?
Dotyczył on wielkiego, hiszpańskiego artysty - mieszkańca Lanzarote - Cesar'a Manrique. Godne podziwu są nie tylko same jego dzieła, ale również "sposób życia". Odwiedzając tę wulkaniczną wyspę, obowiązkowo na swojej mapie zaznaczcie Fundacion de Cesar Manrique - muzeum, powstałe w wyjątkowym domu artysty.

Dlaczego jest on taki wyjątkowy? Przekonajcie się sami!
Wnętrza domu, jak i sam koncept wywarły na mnie niesamowite wrażenie. Ten dom jest kwintesencją stylu i filozofii życia, z którą identyfikował się artysta.
Manrique wkomponował swój niewysoki, biały dom, na działce pokrytej czarną lawą, wykorzystując wulkaniczne jaskinie.

Efekt? Nieziemski! Unikatowy! Oryginalny! Można tak wyliczać bez końca...
Dolny poziom stanowią pomieszczenia urządzone w małych grotach wulkanicznych. Każde zaś z pomieszczeń jest utrzymane w innym stylu, dopracowanym w jak najmniejszych szczegółach.


W całym domu panuje kameralna i przytulna atmosfera. Bujna na zewnątrz, jak i wewnątrz roślinność przyczynia się do spokojnej i relaksującej atmosfery.


 W latach 90. dom Manrique zaadaptowano na muzeum i od tego czasu, zwiedzając go możemy się zachwycać wnętrzami, w  których żył i  działał Cesar.


Wewnątrz, na piętrze urządzono wystawę prac Cesara Manrique; jest także kilka mniejszych dzieł współczesnych mu artystów, np. Picassa oraz artystów kanaryjskich. 


2 kwietnia 2016

CZY WŁOSI JEDZĄ ROSÓŁ?

Pewnie nie raz zadawaliście sobie pytanie, co jedzą Włosi poza osławioną pizzą lub makaronem i jak to jest z tym rosołem. Czy znajdziemy go we włoskich restauracjach? Czy nasz "prawdziwy, polski, złoto-żółty" rosół stawiany jest na włoskich stołach? 
Odpowiedź brzmi: i tak, i nie; otóż brodo italiano, czyli rosół włoski jest jednym z najpowszechniejszych, domowych, włoskich dań. Różni się on jednak nie tylko kolorem, ale również w niewielkim stopniu składnikami (mięsem) i ... smakiem. 

Jak zrobić włoskie brodo? 

Składniki: 
- 500g drobiu (najlepsze są skrzydełka); 
- 500g wołowiny; 
- 500g cielęciny; 
- 250g cebuli; 
- 120g selera naciowego; 
- 120g marchwi; 
- 50g zielonej części pora; 
- liść laurowy; 
- wiązka natki pietruszki; 
- pieprz i sól morska.  
* jeśli chcecie uzyskać ciekawy aromat, w cebulę wetknijcie 5 goździków - warto ;) 

Wykonanie: 
Umyte mięso,obrane warzywa i przyprawy umieścić w dużym garnku. Całość zalać 4,5 litrami zimnej wody. Stopniowo rozgrzewać (na małym ogniu) - zabieg ten "wyciągnie" z produktów, jak najwięcej aromatu. Rosół zakryć i pozostawić do zagotowania, od czasu do czasu usuwając szumowiny. Zagotowany rosół pozostawić pod przykryciem na małym ogniu. Po 2-3 godzinach gotowania, przefiltrować lub odstawić do ostygnięcia, a później zebrać tłuszcz po zestaleniu się go.

Włosi, tak przygotowany rosół najczęściej podają ze świeżo ugotowanym drobnym makaronem z semoliny, albo tortellini z mięsem. 


Koniecznie wypróbujcie ten przepis i dajcie mi znać, czy Wam smakowało;)

19 marca 2016

GIORGIA TODRANI

Po długiej nieobecności, chciałabym powrócić do swojej blogowej aktywności wpisem o jednej z najpopularniejszych włoskich artystek, niestety mniej znanej (lub wcale) polskiej publiczności.

Jako jedyna włoska artystka zaśpiewała w duecie z Elton'em John'em; ten zaś nazwał ją: "najlepszym i pięknym głosem na świecie".

Przedstawiam Wam,  dojrzałą już piosenkarkę: Giorgia Todrani, w Italii znana zwyczajnie jako "Giorgia"; okrzyknięta włoską wersją Whitney Houston! Oceńcie sami ;)

Oto 10 moim zdaniem najlepszych propozycji: 

"Io fra tanti" 

"Tu mi porti su" 

"E' l'amore che conta"

"Il mio giorno migliore" 

"Dove sei" 

"Marzo"

"I will pray" w duecie z Alicia Keys

"Did I lose you" w duecie z Olly Murs

"Inevitabile" w duecie z Eros Ramazzotti 

"Vivo per Lei"w duecie z Andrea Bocelli 


Moi Drodzy, Giorgia w całej swojej dotychczasowej karierze sprzedała ponad 7 milionów płyt! 12 z jej 14 albumów uplasowało się we włoskiej czołowej dziesiątce (ten top italiana), z których 5 było numerem jeden! Jej 25 singli znalazło się w czołowej dziesiątce, z czego 5 przez długi czas było numerem jeden. Jest więc w czym wybierać, jeśli chodzi o repertuar Pani Todrani! ;)

7 lutego 2016

CESAR MANRIQUE

Mówi się o nim "człowiek, który wyrzeźbił wyspę". Ja nazywam go współczesnym da Vinci, bo będąc pod wrażeniem jego dorobku i genialnego zamysłu artystycznego, w pełni świadomie można go tak nazwać. Oczywiście opisując miejsca warte zobaczenia na Lanzarote nie sposób pominąć tę postać, bo to właśnie jej zawdzięczamy taki, a nie inny charakter wyspy, jej spójność i naturalne, niekomercyjne piękno. Wszystkie miejsca, jakie nas zadziwiają, ale i zachwycają są dziełem tegoż właśnie artysty. 


Zatem kim jest Cesar Manrique i co tak naprawdę zawdzięczają mu mieszkańcy Lanzarote?


Bohater mojego wpisu urodził się w 1919 r. w stolicy wyspy - Arrecife. Manrique postawił sobie za cel (zresztą osiągnięty) niedopuszczenie do zniszczenia tożsamości, wyjątkowości i spójności wyspy przez masowo napływających turystów ciekawych piękna Lanzarote. 


Promował tradycyjną niską, białą zabudowę oraz projekty architektoniczne w pełni harmonizujące z otoczeniem, przy wykorzystaniu lokalnych materiałów. 
W swojej twórczości architektonicznej (bo tylko na niej chcę się skupić) kierował się ideą harmonijnego połączenia nienaruszonej przyrody z wynalazczością człowieka. Wierzył, że te dwa połączenia mają realną szansę przetrwania i wspólnej egzystencji. 


Według lokalnych opowieści, mieszkańcy Lanzarote byli mocno zakompleksieni na punkcie wyglądu wyspy i jej zabudowy - wcześniej nieco się ona różniła, bowiem budynki były różnokolorowe. To dzięki Manrique nasze oczy mogą się dzisiaj cieszyć białymi, niskimi domkami z niebieskimi lub zielonymi okiennicami i drzwiami. 






To z jego rąk wyszły "żywe rzeźby" poruszane przez (zawsze obecny na wyspie) wiatr oraz wielkie dzieła przyrodniczo - turystyczne jak Mirador del Rio, Jameos del Agua, czy też Fundacion Cesar Manrique - dom artysty (każdy z tych obiektów zostanie osobno opisany). 
Pomysły artysty przetrwały nawet po jego tragicznej śmierci (Manrique zginął w wypadku samochodowym przed własnym domem). 


W kolejnych wpisach szczegółowo opiszę Wam "dzieła" artysty! 

30 stycznia 2016

PARQUE NACIONAL DE TIMANFAYA

Wybierając się na Lanzarote musisz mieć świadomość, że na tym hiszpańskim kawałku ziemi nie znajdziesz bujnych, zielonych trawników oraz gąszczu tropikalnej roślinności. 
Jak już wiecie, jest to wyspa powstała z erupcji wulkanicznej, całościowo pokryta lawą (nie licząc piaszczystych plaż i asfaltu:) ). Taki krajobraz sprawia, że to miejsce jest piękne, inspirujące, melancholijne i przede wszystkim jedyne w swoim rodzaju. Przypomina nam o zaskakującej potędze i nieprzewidywalności natury; zachęca nie tylko do beztroskiego relaksu, ale i poważnej refleksji...


"Pierwszego września 1730 r. między 9.00 a 10.00 wieczorem ziemia nagle się otworzyła... 
Z jej wnętrza wynurzyła się potężna góra, z której szczytu wydobywały się płomienie"


Jest to fragment z pamiętnika księdza Andres'a Lorenzo Curbelo, opisujący pierwsze dni erupcji wulkanicznych na tej właśnie wyspie.

Jak podają różne źródła, w latach 1730-1736, 25 wulkanów codziennie wyrzucało lawę, zalewało (do tamtej pory) żyzne połacie ziem i zmusiło wielu mieszkańców południowej części wyspy do desperackiej ucieczki nie tylko na północ, ale także na  inne islas. 
Do kolejnej erupcji doszło jeszcze w 1824 roku. 




W 1974 r. dzięki staraniom Manrique (niesamowity artysta lokalny, który odmienił całą wyspę; na jego osobę poświęcę cały jeden wpis, bo warto!), zalany lawą teren o powierzchni ponad 5 tys. hektarów przekształcono w Parque Nacional de Timanfaya. W 1993 roku UNESCO uznało park za rezerwat biosfery. Symbolem tego lokalnego dziedzictwa stał się zaprojektowany przez Manrique "Diablo de Timanfaya" (diabeł z Timanfaya).



Przed "stworzeniem" tego wpisu zastanawiałam się jakich użyć słów, aby opisać zastany tam krajobraz. "Diabelski, dramatyczny, ognisty, przerażający, poważny, nostalgiczny, zapierający dech w piersiach..." To tylko kilka przymiotników, jakich można użyć w odniesieniu do całości, nic jednak nie jest w stanie opisać jego wyjątkowości; najlepiej zobaczyć to miejsce na własne oczy, ponieważ nie przypomina ono żadnego innego, a wrażenie jakie pozostawia,towarzyszyć nam będzie przez całe życie, ilekroć tylko myślami powrócimy do tego zakątka. 

Parque Nacional de Timanfaya nie bez przyczyny nazywa się potocznie Górami Ognia (Mantanas del Fuego). W pierwszej części parku znajduje się kilka kraterów pozostałych po wulkanach aktywnych w XVIII w. i to właśnie tam możemy poczuć prawdziwość tej potocznej nazwy - kamienie znajdujące się kilka centymetrów pod ziemią siegają do 100 st. C, a w niższych partiach temperatura dochodzi nawet do 600. 



Pracownicy Gór Ognia za każdym razem prezentują turystom ową temperaturę, wsypując na nasze dłonie drobny żwir, który jest niezwykle gorący. Zwiedzający mają także szansę zobaczyć jak pracownicy wrzucają suche gałęzie lub siano do niewielkiego dołka w ziemi i te samoistnie zajmują się ogniem, a woda wlana wgłąb ziemi po kilku sekundach wystrzela jak gejzer.  




Na temat tych efektów krążą dwie opinie - wulkanolodzy są zdania, że pod powierzchnią ziemi nadal drzemie ocean gorącej lawy, pozostali zaś uważają, że jest to sprawka diabła z Timanfaya ... :)



Już wjeżdżając na teren parku zaskoczyć nas może różnorodność kolorów. Wydawać by się mogło, że nie zobaczymy tutaj nic ciekawego, kolorowego, a wszystko będzie szaro-czarne. Jednak oprócz szarości pojawiają się brązy i intensywne czerwienie. Na roślinność i faunę nie ma jednak co liczyć.




Przy wejściu do parku, na jednym ze stożków wulkanicznych Manrique zaprojektował punkt widokowy oraz restaurację El Diablo (a jakżeby inaczej), która serwuje dania z grilla ogrzewanego przez ciepło wulkaniczne.




Park można zwiedzać tylko autobusem, w specjalnie zorganizowanych wycieczkach. Musimy być jednak przygotowani na całkowity zakaz wychodzenia z autobusu. Osobom z chorobą lokomocyjną radzę porządnie się zastanowić, gdyż trasa całej wycieczki jest kręta, górzysta i baaardzo wąska. 



Ciekawym i odważnym pomysłem na zobaczenie niewielkiej części parku może być Ruta de los Camellos - przejażdżki na wielbłądach. 




18 stycznia 2016

GARŚĆ INFORMACJI O WYSPACH KANARYJSKICH

Każdą moją podróż poprzedza przygotowanie się do niej. I nie chodzi tutaj o zapakowanie walizki, czy wydrukowanie biletów ale o zapoznanie się z krótkim rysem historycznym, obyczajami, tradycjami itp. Dzięki temu  jestem w stanie lepiej poznać kraj, do którego się wybieram, zrozumieć ludzi oraz lokalną sztukę i tradycje... 
Tak też było podczas mojej wielkiej, pierwszej wyprawy zagranicznej w kierunku Wysp Kanaryjskich. Dzisiaj pozwólcie, że to ja przedstawię Wam kilka najistotniejszych informacji (w tej części: geograficzno-przyrodniczych) o niezapomnianej islas pokrytej gorącą czarno-czerwoną lawą i złotym piaskiem, otoczoną niekończącym się Oceanem, do którego codziennie "zanurza się" słońce - Lanzarote. 





Islas Canarias wchodzą w skład  Makaronezji, czyli grupy wysp wulkanicznych leżących na północno-wschodnim Atlantyku, do której zaliczają się także Azory, Madera, Wyspy Selvagens i Wyspy Zielonego Przylądka. 

Cały archipelag składa się natomiast z siedmiu wysp: Teneryfa, La Gomera, La Palma, El Hierro, Gran Canaria, Fuerteventura i Lanzarote; oprócz tego do Wysp Kanaryjskich jest zaliczany archipelag Chinijo oraz Isla de los Lobos.
Wszystkie wyspy archipelagu są wynikiem wybuchu podwodnych wulkanów. Przypuszcza się również, że Lanzarote jest z nich najstarsza, jednak do tej pory nie udało się tego udowodnić, ponieważ najstarsza część wyspy została zalana lawą w XVIII w. 








Bardzo często można uslyszeć, że Wyspy Kanaryjskie to kraina wiecznej wiosny. I w sumie to jest prawdą. Klimat Kanarów charakteryzuje brak pór roku (średnia maksymalna temperatura od 18 st. zimą do 24 st. latem - chociaż odczuwalna temperatura jest znacznie wyższa ;)). Opady na wyspie są niewielkie i nieregularne. Na Lanzarote deszcz jest niesamowicie rzadko spotykany (trzeba mieć niesamowitego pecha, żeby przyjechać na wakacje i zobaczyć deszcz ;)).











Największe "bogactwo zwierzęce" czeka na nas w świecie podwodnym. W wodach Oceanu pływa ponad 350 gatunków ryb śródziemnomorskich i tropikalnych, 26 gatunków wielorybów i przyjazne delfiny butlonose, które można obserwować podczas rejsów. 
W wulkanicznej ziemi rośnie ponad 2 tys. różnych gatunków roślin (!). Połowa z nich to gatunki występujące wyłącznie na Wyspach Kanaryjskich. 
Na ulicach znajdziemy czerwone hibiskusy, kolorowe goździki, bordowe drzewa poinsecji oraz zwane rajskimi ptakami egzotyczne pomarańczowo-niebieskie strelicje królewskie - symbol Wysp Kanaryjskich. Częsty widok to plantacje bananów, tytoniu, kwiatów,  gaje pomarańczowe i migdałowe oraz lokalne winnice. Bardzo popularne są także opuncje figowe o plackowatych liściach pokrytych kolcami.