W polskich (podobnie jak w innych europejskich krajach) mediach od dłuższego czasu rozbrzmiewają newsy dotyczące imigrantów. Na co dzień polityką się nie interesuję i staram się do niej nie mieszać (bo przecież po co niepotrzebnie paplać się w błocie). Jednak to co od jakiegoś czasu dzieje się na arenie europejskiej, docierające do nas informacje kreowane przez media szukające taniej sensacji, wprawiają mnie lekko mówiąc w irytację...
Polska nie ma ŻADNEGO DOŚWIADCZENIA w przyjmowaniu imigrantów z Syrii, Albanii, Afganistanu, czy jeszcze innego kraju afrykańskiego lub azjatyckiego. Nie można więc tych osób porównywać z imigrantami z Ukrainy - jak to się robi w polskich mediach, bo przecież Ukraina i Polska są podobne kulturowo! Nasze wartości i poglądy zacierają się i nie widać między nami większej różnicy. Ukraina to nie Afryka, czy Azja; to nasz sąsiad.
Na co dzień mieszkam we Włoszech, w Mediolanie. Większość z Was powiedziałaby stolicy mody i europejskiego przepychu. Ja powiem - stolicy nielegalnej imigracji... Nie raz jadąc tramwajem czy też metrem zadawałam sobie pytanie " Gdzie ja jestem? W Europie czy afrykańskim buszu?"
I nikt, kto nie zetknął się "w praktyce" z falą imigracji nie jest w stanie mnie zrozumieć. Nie zrozumie tego Polak, żyjący w Warszawie, nie zrozumie tego turysta przybywający do Włoch, Grecji czy Francji, nie zrozumie tego Pan Prezydent czy Pani Premier - na co dzień jeżdżący limuzynami, otoczeni ochroną i posyłający swoje dzieci do prywatnych szkół.
Polacy cieszą się, że pomogą "biednym poszkodowanym" przez wojnę. Organizacje humanitarne zacierają rece, że mogą się przydać, rząd woła: "wybudowaliśmy blaszaki dla uchodźców, jesteśmy gotowi, możemy ich przyjąć i żyć w symbiozie". Nic tylko jedno wielkie HIP HIP HURA! Serdeczne gratulacje, ja już idę zamówić wieniec...
Polska (jak każdy inny europejski kraj) przyjmując imigrantów nie zdaje sobie sprawy, jak nasz kraj może się zmienić. Nie zaraz - teraz, nie za rok, ale za pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat. (Nie myślicie o sobie, to pomyślcie o swoich dzieciach i wnukach!)
Nie możemy siebie oszukiwać, że będziemy w stanie to kontrolować, bo nie będziemy - biznes imigracyjny przecież kwitnie! Podobnie jak Włochy, Grecja czy Francja nie będziemy w stanie zwalczać nielegalnej imigracji, będziemy więcej pieniędzy wydawać na pomoc imigrantom (bo tak przecież trzeba, bo tego wymaga od nas Pani z nadwagą w garsonce), więzienia będą przepełnione nielegalnymi imigrantami i nie będzie w nich miejsca dla prawdziwych kryminalistów. Mało?
A co My, jako naród, nasz rząd i cała unia zrobi w następujących przypadkach (przypadki prawdziwe, jakie miały miejsca w krajach dotkniętych już "plagą imigracji"):
- przybywający do nas muzułmanie zaczną sobie rościć prawo (wręcz obowiązek) do ściągania krzyży w szkołach i innych placówkach publicznych, bo to godzi w ich religię, wyznania i przekonania. Wówczas ksiądz na ambonie czy partia prawicowa nic nie zdziałają.
- co powiemy zgwałconej kobiecie przez imigranta żądnego "rozrywki"? Musimy być dla nich wyrozumiali?
- jak w ogóle wyobrażamy sobie nasze porozumienie się? Są przygotowane dla tych osób jakieś specjalne szkoły, kursy, programy?
- czy my w ogóle wierzymy, że do naszego kraju "zagoszczą" tylko i wyłączni imigranci legalnie? Plagi nie da się kontrolować. Hello!
- czy nasze prawodawstwo jest odpowiednio przygotowane na to? Jakoś tego nie widzę.
- co powiemy okradzionej przez imigrantów dwa razy w ciągu pięciu lat rodzinie? Kto im zwróci utracone dobra? "Przykro mi nic nie da się zrobić w tej kwestii."?
- co powiemy pobitemu do nieprzytomności dziecku? Damy pobić drugie, bo Pan Jezus kazał nadstawić drugi policzek?
- jak wytłumaczymy dzieciom bawiącym się na placu zabaw, dlaczego ktoś 10 m. od tego placu został postrzelony? To u nich normalne?
- kto zwróci kontrolerowi biletów odciętą rękę, tylko dlatego, że zapytał się w pociągu czy ma bilet za 2,5 €? Państwo czy podmiot zatrudniający?
I to nie jest czarny scenariusz, to nie jest film akcji czy serial kryminalny. To jest Moi Drodzy szara codzienność Państw nieudolnie zmagających się z falą imigracji z Azji i Afryki. Tak jest u nich, tak będzie i u nas. Nie oszukujmy się, że Ci ludzie przystosują się bo przecież są w POLSCE. (Większość z nich nie ma bladego pojęcia czy Polska to kraj, miasto, wioska czy po prostu jakaś rzecz). Oni nie ustawią się w kolejce do Urzędu Pracy, nie nauczą się polskiego i nie przystosują się do nas. Podarowana im zgrzewka wody zostanie wyrzucona na tory, a podarowany sok z 15% zawartością cukru wyląduje w śmietniku.
Jestem i będę przeciwniczką przyjęcia tego typu imigrantów (bo o uchodźcach nie ma mowy) do Polski. Dziwię się, że nasz rząd jest taki przepraszam za wyrażenie ślepy, żeby nie widzi żadnego problemu. Organizacje humanitarne chcą pomagać? Niech pomagają biednym Polakom (których przecież nie brakuje) albo niech doraźnie pomaga poszkodowanym w ich kraju.
Polska to nie tylko tu i teraz. Polska to także nasze PÓŹNIEJ! Polska to nasze dzieci i nasi wnukowie! Zastanówmy się czy chcemy, żeby nasz kraj upodobnił się do tego, w którym 60% populacji to imigranci... Ja się na taką Polskę nie godzę!
My obligujemy się pomóc Unii, a kto nam pomógł w walce z rosyjskim tygryskiem, jak poświęcaliśmy nasze dobro na rzecz Ukrainy? Do dzisiaj ponosimy bolesne straty, a od 1939 nic się nie zmieniło. Wszyscy się boją rosyjskiego tygryska i niemieckiego aniołka.
Zastanówmy się kto nam pomoże, jak będziemy w potrzebie? Chętnych do pomocy nie widzę...